WAWasłuchacz

WAWasłuchacz, czyli historia wolnego słuchacza na kierunku Rockendrologii Klasycznej.

Świadomie zacząłem słuchać Radia WAWa w okolicach 1995 roku za przyczyną prześmiewczych audycji radiowego kabaretu „Ściśle fajne”, gdzie Jan Trzciński (1968-2018), dziennikarz, filolog angielski i amerykanista niczym dr Jekyll przemieniał się w Henryka Anatola Rzeżuchę – Mr Hyde’a o elokwencji warchoła słownego pokroju Onufrego Zagłoby i „charakternego warsiawiaka” wyjętego żywcem z felietonów Wiecha w jednym. Festiwal niepowtarzalnych „grepsów i witzów” został przerwany po interwencji czynników biznesowo-politycznych u ówczesnego prezesa rozgłośni, Wojciecha Reszczyńskiego. Nieoficjalnie chodziło o krytyczne oceny prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego („magistra wszystkich Polaków”) oraz ciętą relację z wizyty amerykańskiej pierwszej damy Hilary Clinton w Polsce. Żarty się skończyły i po przerwie wakacyjnej ’96 nikt już nie podważał demokratycznie wybranej władzy i nie godził w sojusze 😉

Program „Ściśle fajne” był swoistym haczykiem, który przyciągnął moją kilkunastoletnią uwagę i zachęcił do częstego słuchania samej WAWy. Klasycznie rockowe radio później „leciało” u mnie od rana do nocy z krótką przerwą na szkołę i inne obowiązki wymagające oderwania się od radioodbiornika. Mój przypadek oczywiście nie był odosobniony. „Błękitna stacja” wówczas biła rekordy popularności wśród młodzieży w Warszawie i okolicach, do czego przyczyniła się panującą w tym czasie moda na muzykę rockową oraz „ten klimat, ten luz” (cytując Ryśka Riedla), który na antenie wprowadzali prowadzący i ich goście.

Radio WAWa było dla mnie muzyczną ilustracją i dopełnieniem lektury „Encyklopedii rocka” Wiesława Weissa i czasopisma „Tylko rock”, którego wspomniany autor był redaktorem naczelnym. Wraz z „Błękitnym sterowcem” wyruszyłem w fascynującą podróż dźwiękową przez dekady – pionierskie lata ’60 (The Kinks, The Yardbirds, Jimi Hendrix, The Doors, King Crimson), złote ’70 (Led Zeppelin, Pink Floyd, Deep Purple, Joy Division, Sex Pistols), przełomowe ’80 (U2, Iron Maiden, Saxon, Sisters Of Mercy, The Smiths), szalone ’90 (Nirvana, Faith No More, Red Hot Chili Peppers, Pearl Jam, Dream Theater). Poznawałem z anteny radia WAWa również twórczość tuzów rodzimej sceny rockowej (Maanam, Lady Pank, Kult, Dżem, TSA, Oddział Zamknięty), jak i bardziej niszowych polskich wykonawców (Lech Janerka, Bielizna, Mr. Zoob, Variete, Izrael, Porter Band). Radiowa playlista okraszona była smakowitymi standardami Bacha, Chucka Berry’ego, Cohena, Queen czy Nirvany w wykonaniu tak różnorodnych artystów jak Jethro Tull – „Bouree”, Toy Dolls – „No Particular Way To Go”, Concrete Blonde – „Everybody Knows”, Warrant – „We Will Rock You”, Weird Al Yankovic – „Smells Like Nirvana”.

Reklama gazetowa Radia WAWa w „Tylko Rocku” z 1994 roku.

Właśnie ten dźwiękowy pluralizm, którego nigdy później nie doświadczyłem z anteny innej rozgłośni, pozwolił mi rozsmakować się w różnych szufladkach kartoteki zatytułowanej „Dobra Muzyka”. Hasło „classic rock”, które dumnie powiewało na sztandarach ówczesnej WAWy mieściło w sobie i poetyckość („Niebo do wynajęcia” Roberta Kacprzyckiego, „White Bird” It’s A Beautiful Day, „The Bonny Swans” Loreeny McKennitt), rockową wrażliwość na krzywdę („Sky Pilot” Animalsów, „Hurricane” Boba Dylana, „We Work The Black Seam” Stinga), punkową zadziorność („Somebody Put Something In My Drink” The Ramones, „Azzuro” Die Toten Hosen, „California Ueber Alles” Dead Kennedy’s) i metalową melodykę („Turn To Stone” Budgie, „Princess Of The Night” Saxon, „Pull Me Under” Dream Theater).

Wybaczcie mi proszę te piosenkowe wyliczanki, ale wygodniej jest podać tytuł i wykonawcę, niż konkretne antenowe zdarzenie sprzed 25 lat, a wierzcie mi, że działo się tam dużo. Prowadzący często zmieniał playlistę według własnego uznania, pod wpływem nastroju czy pogody za oknem na Nowolipkach. I tak w wakacje często można było usłyszeć „Summer In The City” Joe Cockera, „July Morning” Uriah Heep, a pod koniec lata „Summer’s Almost Gone” Doorsów.

Pamiętam, jak obudziłem się w dzień dziecka, włączyłem radio, a tam Grzegorz Benda (1954-2015) gra tematycznie po kolei „Another Brick In The Wall pt II” Floydów, „Children Of The Revolution” T.Rex i „Children Of The Grave” Black Sabbath. Cudo.

WAWa jako prawdziwe interaktywne medium stawiało nie tylko na bierny odbiór, ale angażowało swoich słuchaczy do aktywności i inicjatyw, które wzbogacały program rozgłośni i tworzyły partnerską więź między radiowcami a WAWasłuchaczami.

Sam jako kilkunastolatek mogłem o tym się przekonać. Dzięki tamtej WAWie zadebiutowałem jako:

  • laureat konkursu radiowego, a nagrodą był nomen omen solowy debiut fonograficzny Katarzyny Nosowskiej „Jeśli wiesz co chcę powiedzieć”
  • uczestnik plenerowego koncertu rockowego – Closterkellera i Urszuli – który odbył się na warszawskim Nowym Świecie pod patronatem WAWy. Scena była ustawiona na dziedzińcu Pałacu Branickich (obecnie siedziba stołecznego konserwatora zabytków). Imprezę prowadzili Joanna Ćmikiewicz i Jarosław Budnik znani z audycji „Big Star Party Show”. Była to dla mnie okazja do zobaczenia radiowców na żywo, wygrania kilku radiowych gadżetów i przede wszystkim spotkania innych WAWasłuchaczek i WAWasłuchaczy, którzy podobnie jak ja dzwonili do studia i pisali do redakcji listy.
  • gość audycji „Kamienie” Tomasza Wojciechowskiego. Wcześniej poprosiłem, żeby jeden z odcinków monotematycznych poświęcił mojej ulubionej grupie Black Sabbath. Zgodził się na moją sugestię i zaproponował mi, żebym sam poprowadził program! Nie mogłem uwierzyć, że za jednym zamachem może spełnić się kilka moich marzeń. Pan Tomasz sugerował, że zrobimy z sabbathowych „Kamieni” minicykl. I tak przez trzy kolejne wakacyjne poniedziałki ’97 meldowałem się w siedzibie radia WAWa (Nowolipki 9B) przed godziną 22., żeby do północy opowiadać o Sabbathach i prezentować ich muzykę. Uzbrojony w płyty i własne notatki siedziałem w studiu radiowym z słuchawkami na uszach i przed mikrofonem i mimo ogromnego stresu (nie licząc udziału w akademiach szkolnych i czytaniu lekcji w kościele, było to moje pierwsze wystąpienie publiczne) czułem się wniebowzięty. Dostałem wolną rękę i w sumie 6 godzin czasu antenowego. Miałem wówczas oczywiście okazję podejrzeć trochę radia od kuchni, czy od zakrystii jak kto woli i przede wszystkim poznać osobiście kilku radiowców, oprócz pana Tomasza, byli to Joanna Ćmikiewicz, Piotr Zbroziński, Michał Żołądkowski („Młody”), Paulus Von Kinsky. Ten ostatni nawet zgrał mi na kasetę magnetofonową materiał swojego projektu muzycznego Multicide, w którym gościnnie na saksofonie zagrał Ryszard Wojciul, wtedy dyrektor programowy WAWy.
  • „żałobnik” na pogrzebie ukochanej rozgłośni i to raptem dwa miesiące po swoim debiucie na antenie, gdy „classic rock” został wyparty przez popowe przeboje.
  • pomysłodawca nazwy audycji radiowej. Marcin Perchuć po zmianie formatu radia prowadził program „No name show” z tajemniczą „Alex” (pod tym pseudonimem ukrywała się Aleksandra Kaczkowska). Zaproponował więc słuchaczom konkurs na oryginalny tytuł audycji. Mój zwariowany pomysł – „Radioaktywna wojna na czereśnie” – tak spodobał się prowadzącym, że tak właśnie przechrzcili swój program.
  • inicjator sabbathowej „Rockowej trzynastki” z okazji pierwszego w Polsce koncertu Black Sabbath w oryginalnym składzie z Ozzym Osbournem na czele w czerwcu 1998 roku. Oczywiście nie mogło mnie wtedy zabraknąć w katowickim Spodku, było to przecież moje marzenie, żeby zobaczyć i usłyszeć na żywo pionierów heavy metalu. Poprosiłem więc Grzegorza Bendę, prowadzącego tą radiową zgadywankę, podczas której prezentowane były krótkie urywki utworów z 13 różnych płyt, a zadaniem słuchaczy było podanie prawidłowego tytułu piosenki i wykonawcy, o rozpatrzenie mojego wolnego wniosku o przygotowanie konkursu wyłącznie z songami Black Sabbath. Mimo zmiany stylistycznej radia przystanął na ten pomysł i dodatkowo podczas emisji „sabbathowej trzynastki” podzielił się, jak to po raz pierwszy jeszcze w latach 70. usłyszał ich muzykę, a konkretnie utwór „Changes”, z polskiej, pirackiej „pocztówki dźwiękowej” (na marginesie dodam, że jest obecnie rarytas fonograficzny poszukiwany przez kolekcjonerów) i jak wielkie było jego zdziwienie, że zamiast spodziewanej ściany dźwięku do jego uszu dobiegła stonowana melodia fortepianowej ballady 😉
Moja pierwsza radiowa nagroda – singiel Kasi Nosowskiej z 1996 roku 🙂

Te wspomnienia są dla mnie powodem do dumy, ale wierzcie mi, że nie jedna WAWasłuchaczka i nie jeden WAWasłuchacz może pochwalić się o wiele ciekawszym radiowym dossier. Mój przykład to nie przypadek, tylko potwierdzenie panującej reguły, że klasycznie rockowa WAWa powstała z miłości do radia, a wierni słuchacze wiedzieli, że jest to szczera deklaracja, a nie tani chwyt pod publiczkę i odwzajemniali to uczucie. Z tych samych pobudek wspominkowymi wpisami chcę spłacić choć cząstkę długu wdzięczności, jaki zaciągnąłem ponad ćwierć wieku temu.

Pierwszego lutego 2022 roku „Błękitna stacja” obchodzi okrągłe 30. urodziny. W przeszłości na kolejne rocznice pierwszej emisji przygotowywano specjalne piosenki okolicznościowe. Na przykład z okazji czwartej była to „Tańcz, głupia tańcz” Lady Pank przerobiona przez Hendrix Anatol Rzeżucha Orchestra na „Graj, WAWa graj”, podczas piątej na warsztat wzięto „54321” Manfred Manna i wyszło z tego „WAWa ma pięć lat”. Tym razem samozwańczo wybiorę utwór, który oczywiście po raz pierwszy usłyszałem na częstotliwości 89,8 FM. Mój wybór padł na piosenkę zespołu Starship, gdzie padają buńczuczne, ale jakże na miejscu słowa:

Marconi plays the mamba, listen to the RADIO

Don’t YOU remember?

We build this city

We build this city on ROCK & ROLL

17 myśli w temacie “WAWasłuchacz

  1. W takim radio się zakochałam i w takim pracowałam

    Polubione przez 2 ludzi

  2. Zazdroszczę wspomnień. Ja niestety nie jestem przywiązana do żadnej stacji, nawet w moim domu radio leciało jedynie w tle i to zwyczajna ramówka z muzyką. Nie mogę nawet powiedzieć, że wychowałam się na Trójce. 😉 Podstawowe pytanie: czy w ramówce gości(ł) Tom Petty? 😀
    Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Obecnie słucham muzyki głównie z płyt ew. z YT. W domu radio włączają synowie, mają swoje ulubione audycje i prowadzących, więc jak widać niedaleko pada jabłko od jabłoni 🍎 Wracając do Twojego pytania, radio WAWa w latach 1992-97 miało na swoim szyldzie wypisany „classic rock” nie od parady i Tom Pretty jako przedstawiciel tego fantastycznego i szerokiego kanonu muzyki gitarowej prezentował się ze swoimi najważniejszymi hitami – „Free Falling”, „Learning To Fly”, „Into Great Wide Open”🎸 Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  3. U mnie wczoraj na słuchawach był Black Sabbath, „Dehumanizer”, studyjny, po roszadach w składzie. 👍

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Jakby to powiedział, Jarek Szczudłowski, DJ dawnej WAWy – „przy Sabbacie, nie śpij siostro, nie śpij bracie”. Mocna i zacna to płyta, pochodzący z niej utwór „Time Machine” znany ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Świat Wayne’a” wystąpił również we wspomnianej „Rockowej trzynastce”. 🎸

      Polubione przez 2 ludzi

  4. Naprawdę masz wspaniałe wspomnienia 🙂 Każda stacja radiowa czy telewizyjna chciałaby mieć tak oddanych, zakochanych w niej słuchaczy.

    Co do wyliczanek piosenkowych, mnie się one podobają. Dużą część z tych wykonawców kojarzę w taki czy inny sposób. Kojarzę również Jarosława Budnika – chociaż bardziej jako lektora, Lata temu mocno się udzielał w różnych programach na Discovery czy Discovery Science 🙂

    Osobiście dorastałem słuchając Perfectu, Lady Pank, Budki Suflera i Smokie. Później doszli Dżem, Vangelis, Cohen, Enya, Enigma, Era, czy Kenny G.

    Wszystkich wymienionych tu wykonawców z wielką przyjemnością i wzruszeniem słucham do dzisiaj 🙂

    Pozdrawiam serdecznie!

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Dzięki za miłe słowa i podzielenie się z nami swoimi ulubionymi wykonawcami, ale chyba zapomniałeś o Greorianach 😉 Jarka Budnika można teraz usłyszeć w Meloradiu.
      Również serdecznie pozdrawiamy 🙂

      Polubione przez 1 osoba

      1. Gregorianie to bezsprzecznie ukochany zespół od zawsze (konkretnie od 20012) na zawsze 🙂 Tak samo Annie Lennox i Eurythmics. W 1999 miałem 14 lat. W radiu usłyszałem „I Saved The World Today”…i tak słucham do dzisiaj 🙂 Niesamowity zespół i charyzmatyczna Annie o niezwykłym głosie…

        Polubione przez 2 ludzi

        1. U nas króluje „Chapter II” z takimi klasykami rocka jak „Child In Time” Deep Purple czy „Stairway To Heaven” Led Zeppelin, które oczywiście w oryginale można było usłyszeć z anteny radia WAWa 🙂

          Polubione przez 2 ludzi

          1. Gratuluję gustu! „Chapter II” to chyba moja ulubiona płyta z cyklu „Masters Of Chant” 🙂 „Chapter VI” i „Chapter VII” też uwielbiam 😉 W ogóle bodaj jedyne płyty „mnichów”, które jakoś mniej przypadły mi do serca, to 2 czy 3 z mocniejszymi brzmieniami. Na takich płytach też mam swoje ulubione kawałki (np. „Where The Wild Roses Grow”), ale całościowo zachwycają mnie mniej niż inne.

            Polubione przez 1 osoba

  5. Przepraszam – tam wyżej to miał być rok 2001/2002. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem i usłyszałem teledysk Gregorian do „Moment Of Peace”. I przepadłem całkowicie. W 2004 kupiłem pierwszą ich płytę w swojej kolekcji – „Chapter IV”. Potem trafiłem do międzynarodowej społeczności fanów Zespołu i tak to przyjemnie trwa do dzisiaj 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  6. Piękny wpis. Przypomniał mi moje radiowe miłości: Grabaża, który prowadził audycje w radio „S”. A później studenckie radio Afera z audycją nawiedzone studio… i mimo fizycznej odległości, to muzycznie było to bardzo bliskie sobie. Widać lata 90′ pulsowały w rytmie rocka.
    Obok wymienionych tu bogów muzyki, którym i ja byłem oddany, dodałbym jeszcze Marillion, a z polskich kapel zapomniane Gdzie cikwiaty. A dla kobiecego akcentu obok Loreeny McKinnett jeszcze Tori Amos i Edyta Bartosiewicz…
    Wielkie dzięki za tę sentymentalną podróż 🙂 God gave rock and roll to you 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję za odwiedziny i świadectwo. Pokrótce nawiążę do Twoich słów. Grabaż i jego „ezoteryczny Poznań”, znam tylko z opowieści, ale rzeczywiście lata 90. były wybitnie rockowe na przekór wakacyjno-weselnym hitom spod znaku muzyki chodnikowej, tanecznej, bądź biesiadnej. Marillion był ulubionym zespołem jednego z DJów radia WAWa – Marcina Perchucia. Gdzie Cikwiaty, choć nie były emitowane na „błękitnej fali”, to są wciąż w moim sercu i pamięci – przed wszystkim ich debiutancka kaseta (!), świetna gitarowo-grunge’owa nuta z (przeważnie) polskim tekstem, czyli słuchając ich po prostu „lewituję” 😉
      Kobieco w WAWie było, bo i Edie Brickell, Urszula, Maanam, Tracy Chapman, wspomniana przez Ciebie E.B., czy Patti Smith, ale Tori Amos nie przypominam sobie.
      Tak, zgadzam się z Kissami (oryginalnie utwór nagrany przez Argent), że Bóg dał nam rock’n rolla oraz świetne rockowe radia 🙂
      Keep on rockin’ in the free world!!!

      Polubienie

  7. Dziękuję za odwiedziny i świadectwo. Pokrótce nawiążę do Twoich słów. Grabaż i jego „ezoteryczny Poznań”, znam tylko z opowieści, ale rzeczywiście lata 90. były wybitnie rockowe na przekór wakacyjno-weselnym hitom spod znaku muzyki chodnikowej, tanecznej, bądź biesiadnej. Marillion był ulubionym zespołem jednego z DJów radia WAWa – Marcina Perchucia. Gdzie Cikwiaty, choć nie były emitowane na „błękitnej fali”, to są wciąż w moim sercu i pamięci – przed wszystkim ich debiutancka kaseta (!), świetna gitarowo-grunge’owa nuta z (przeważnie) polskim tekstem, czyli słuchając ich po prostu „lewituję” 😉
    Kobieco w WAWie było, bo i Edie Brickell, Urszula, Maanam, Tracy Chapman, wspomniana przez Ciebie E.B., czy Patti Smith, ale Tori Amos nie przypominam sobie.
    Tak, zgadzam się z Kissami (oryginalnie utwór nagrany przez Argent), że Bóg dał nam rock’n rolla oraz świetne rockowe radia 🙂
    Keep on rockin’ in the free world!!!

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close